Kardynał Michael von Faulhaber, arcybiskup Monachium i Fryzyngi II
PD-11578
Michael von Faulhaber (1869-1952) był biskupem Spiry od 1911, arcybiskupem Monachium i Fryzyngi od roku 1917 do śmierci. W 1921 został kardynałem.
Wydawcy: Wydawnictwo Teatynów i F. Brueckmann w Monachium.
Zacytuję może dłuższy wpis o tym osobniku:
Uta Ranke-Heinemann cytuje notatki kardynała ze spotkania z Hitlerem w listopadzie 1936 roku. Rozmawiali m.in. o sterylizowaniu „elementów obciążonych dziedzicznie” (chorych psychicznie, niepełnosprawnych, homoseksualnych, ale też dysydentów politycznych), na co Faulhaber odpowiedział: „Panie Kanclerzu Rzeszy, ze strony Kościoła państwo nie napotka żadnych przeszkód, jeśli w ramach norm etycznych i w słusznej obronie będzie chciało utrzymać tych szkodników z dala od wspólnoty narodowej. Ale zamiast okaleczenia fizycznego trzeba szukać innych środków obronnych, a taki środek istnieje – internowanie osób dziedzicznie obciążonych”. W roku 1936 te „ośrodki internowania” już działały. Pierwszy z nich nazywał się Dachau, do 1936 powstało kilka kolejnych, np. Sachsenhausen. Więc zdaniem Faulhabera można było takiego „szkodnika” zamknąć bez wyroku w obozie koncentracyjnym na kilkadziesiąt lat, dopóki nie straci zdolności rozrodczych, ale na sterylizację to kościół się zgodzić nie może, to już niezgodne z „etyką” (seksualną).
Parę razy sprzeciwił się ustawom rasowym, ale wcześniej (w 1933) odmówił potępienia bojkotu żydowskich sklepów, bo „Żydzi sami sobie poradzą” a także „są poważniejsze sprawy” i kościoł „nie ma interesu w tym, żeby szczucie na Żydów zmienić w szczucie na jezuitów.”
Jak wspomniano powyżej, w listopadzie 1936 roku kardynał Faulhaber odwiedził Hitlera w Berchtesgaden i uciął sobie z nim dłuższą rozmowę, z której wyszedł zbudowany, że Hitler jest zdecydowanie osobą głęboko religijną, „niewątpliwie żyje w wierze Bożej i widzi w chrześcijaństwie budowniczego kultury Zachodu”. Nic dziwnego, że wspólnie pracowali nad propagandą przeciwko „światowym siłom bolszewizmu”. W czasie wojny współpraca z Hitlerem układała mu się różnie, bo był to Fuhrer, który popełniał straszne rzeczy – np. zdjął krzyże w szkołach, co sprawiło, że kardynał szczególnie protestował, a przecież „żołnierze Wehrmachtu – jak dowodził kardynał – to krzyżowcy na walce z bolszewizmem”. Na plus trzeba dodać, że upominał się o zabijanych pacjentów szpitali psychiatrycznych. Na minus – że po wojnie bronił zbrodniarza wojennego, ks. Tiso, jako „przyzwoitego hierarchę” (na szczęście źli, źli bolszewicy nie posłuchali i ks. Tiso powiesili).